ŁADOWANIE

Wpisz aby wyszukać

Kolej

Waldenburg maj 1945 dwa oblicza

Podziel się

Waldenburg maj 1945

Chciałbym przedstawić dwa opisy pierwszych dni maja 1945 roku w Waldenburgu i Schl. (Wałbrzych).

Pierwsza relacja Stanisław Bukomskiego, który wraz z rodziną po Powstaniu Warszawskim trafił do Waldenburga. Przydzielono mu lokum w baraku, w obrębie Dworca Głównego (Waldenburg Dittersbach). Pracował na tym dworcu jako palacz lokomotywy manewrowej.

Druga relacja Marthy Franke zamieszkałej w Waldenburgu Dittersbach. Relacja przekazana do Waldenburger Heimatbote przez jej córkę.

Co ciekawe losy tych ludzi w pewien sposób się splotły. Mieszkali i obserwowali wydarzenia w tej samej okolicy. Jakże różne są te relacje.

Relacja naocznego świadka – Stanisław Bukomski

“Zamieszkaliśmy w specjalnych barakach na dworcu głównym. Rodzina moja, udało się nam bowiem utrzymać cała paczką, żona, matka, i córka, dostałą sztubę wielkości 6×5 metrów. Jak wyglądaliśmy wszyscy po miesiącu powstania i 6 dniach podróży lepiej nie mówić. Na szczęście dano nam kilka dni wolnych na doprowadzenie siebie do jakiego takiego porządku. Razem z bratem Jerzym pracowaliśmy na kolei w charakterze palaczy na parowozach przetokowych. Oczywiście po uprzednim przeszkoleniu. Praca należała do bardzo ciężkich i przeciętnie trwała od 10 do 12 godzin na dobę. Otrzymaliśmy kartki żywnościowe i niewielkie pieniądze, za które zresztą nie można było nic kupić.”

Stanisław Bukomski Trudne dni t. III Wrocław 1962

Gdzie mógł być barak w którym zamieszkali? Niestety na mapach i planach nie ma zaznaczonych baraków w tej okolicy. Nie ma także zdjęć ani opisów. Po analizie wytypowałem trzy potencjalne obiekty zaznaczone na Zdj. 2

Zdj. 2 Walbrzych Dworzec Główny baraki. Zdj. Autor
Zdj. 2 Walbrzych Dworzec Główny baraki. Zdj. Autor

“Żyliśmy mimo wszystko w warunkach o niebo lepszych niż nasi sąsiedzi. Nieopodal, bardziej w dole, stał barak rosyjskich jeńców. Codziennie przeprowadzano ich w pobliżu do pracy na kopalnię „Mieszko” i z powrotem. Zawsze chodzili gęsiego i byli ostro strzeżeni przez uzbrojonych po zęby strażników. Nie można było się z nimi w ogóle kontaktować. Udawało się nam jedynie od czasu do czasu podrzucić coś na drogę, która codziennie przemierzali. Sami mieliśmy bardzo mało, ale więcej od nich, więc podrzucaliśmy im chleb, kartofle, cebulę. Przetokowi, ci którzy kierowali i dysponowali parowozami, byli przeważnie Niemcami i choć wiele pary z ust ni puszczali, to z ich wynurzeń, zresztą bardzo ostrożnych, orientowaliśmy się w przebiegu działań wojennych, a przy tym znamienne, że czym front był bliżej, tym stawali się wszyscy łagodniejsi i uprzejmiejsi. Od czasu do czasu któryś z nich częstował nas papierosem, a jeden z NSDAP, maszynista, poczęstował mnie raz nawet cygarem. Oho, pomyślałem sobie, bliski jest chyba koniec wojny. Nareszcie usłyszeliśmy pierwszą kanonadę dział i wydawało się, że już wolność stuka do drzwi. Całymi tygodniami jednak nic się nie zmieniło. Raz tylko gdzieś bokiem przeleciało bardzo dużo samolotów, ale nawet nie orientowaliśmy się, czyje to były samoloty. Ciągle tylko dudniło w rejonie Wrocławia. Nocami północny horyzont rozświetlały łuny. Propaganda niemiecka zapowiadała „cudowną” broń.”

Stanisław Bukomski Trudne dni t. III Wrocław 1962

O co chodzi z tymi rosyjskimi jeńcami? Dawno temu dotarłem na rosyjskich stronach do materiałów dotyczących pochowanych w Waldenburgu i Schl. jeńców z obozu w … pracujących w komandzie 3306 “Waldenburg Dittersbach”. W dodatkowym opisie w ich kartach jest zaznaczone Eugen Schacht. To szyb Eugeniusz znajdujący się nieopodal miejsca zamieszkania i pracy naszego świadka. Dlaczego ci jeńcy byli tak dobrze strzeżeni i tak szybko umarli? Bo pracowali przy wydobyciu uranu. Są dokumenty mówiące o wydobyciu uranu w polach wydobywczych tego szybu.

Zdj. 3 Kommando 3306
Zdj. 3 Kommando 3306

“Może na tydzień przed końcem wojny rozpoczął się bardzo gorączkowy ruch pasażerski. Mnóstwo uciekinierów, najczęściej z całymi rodzinami znać ci, którzy ze szczególnych względów obawiali się Armii Radzieckiej. Szły też nieprzerwanie na Jelenią Górę pociągi towarowe. Ale w tyle było tego, że cała stacja wnet została zablokowana i niemożliwy był już żaden manewr. Wszystkie tory były zapchane, pociągi nie odchodziły, ruch całkowicie zamarł, a szyny pokryły się rdzą.”

Stanisław Bukomski Trudne dni t. III Wrocław 1962
Zdj. 4 Ucieczka Zdjęcie przykładowe
Zdj. 4 Ucieczka Zdjęcie przykładowe

Świadek mówi o zablokowanej stacji. To fakt. Elektrowozy zostały w większości ewakuowane w kierunku na Trutnov, Paluau, Goerlitz. Zobaczmy na poniższym zdjęciu układ torowy i zapełnienie wagonami stacji Wałbrzych Główny oraz wyobraźmy sobie, że stacja jest pełna i nie ma możliwości wjazdu, manewrowania ani wyjazdu.

Co było związane z ewakuacją materiałów, maszyn, zaopatrzenia, zbiorów i mienia.

Zdj. 1 Waldenburg Dittersbach Zdj. Autor
Zdj. 1 Waldenburg Dittersbach Zdj. Autor

“Nasz parowóz ciągle był pod parą – ale stał w miejscu. Ostatnie dziesięć dni prawie w ogóle nie pracowaliśmy. Siedzieliśmy i układali różne możliwe wersje końca naszej niewoli. Z nami siedzieli też niemieccy kolejarze. No i doczekaliśmy się wreszcie. 8 maja 1945 roku rozeszła się lotem błyskawicy wiadomość, że Armia Radziecka wkroczyła do miasta. Początkowo jednak nie dawaliśmy temu wiary, bo nie było słychać żadnych strzałów, ale gdzieś po godzinie widzimy, jak małe oddziały wojsk niemieckich uciekają z Gaju na Mieroszów, a za nimi, w odległości może 500 metrów, jadą radzieckie czołgi, które co kilkanaście sekund strzelają z dział. Niemcy odpowiadali ogniem karabinów maszynowych. W pewnym momencie, po kilku wystrzałach zapalił się domek przy szosie, z którego Niemcy osłaniali swój odwrót. Opór błyskawicznie został zlikwidowany, a czołgi poszły dalej. Nie padł już w mieście ani jeden strzał. Z miejsca prawie wszyscy nasi ludzie ruszyli do miasta, aby zaczerpnąć wiadomości, swobodnie pochodzić, zachłysnąć się powietrzem tak dawno oczekiwanej wolności. Po prostu szał ogarnął wszystkich, ludzie byli rozgorączkowani, uśmiechnięci, oczy błyszczały dawno nie widzianym blaskiem. Byliśmy jak nieprzytomni.”

Stanisław Bukomski Trudne dni t. III Wrocław 1962

Tu zrobiłem przerwę, bo o potyczce na drodze do Gaju i radzieckich czołgach, pisze tez drugi świadek.

“Tegoż pamiętnego dnia pod baraki jeńców radzieckich zajechały dwa czołgi. Wszyscy wybiegli naprzeciw. I my dołączyliśmy. Zapanowała nieopisana radość. Rozmowa trwała bardzo długo, może ze dwie godziny bo pytania padały bez końca. Właśnie wtedy dowiedzieliśmy się po raz pierwszy z ust oficera czołgu, że ziemie te, nad Odrą i Nysą Łużycką będą z powrotem polskie. Mówił byśmy nigdzie stąd nie wyjeżdżali, bo Polacy będą tu od razu bardzo potrzebni. Tego dnia nie poszedłem do miasta. Pełno wrażeń miałem na miejscu. Ludzie kręcili się jak w ukropie. Każdy na własną rękę, dowiadywał się już, kiedy na trasach kolejowych naprawione zostaną mosty, kiedy ruszą pociągi, kiedy najlepiej udać się do Warszawy. Nie ważne, że był to dopiero pierwszy dzień końca wojny, z miejsca chcieli jechać z powrotem. Ale to nie było takie proste. Trzeba było naprzód dojść lub, gdy ktoś miała szczęście, dojechać jakimś wojskowym samochodem ciężarowym do Wrocławia, a stamtąd po długim wyczekiwaniu w kolejce dopiero dojechać pociągiem do Warszawy. Na drugi dzień wszyscy nasi współtowarzysze niedoli, zapakowawszy swój dobytek na małe ręczne wózki, udali się na piechotę do Wrocławia. W opuszczonym baraku pozostała jedynie cała nasza rodzina. Nie mogłem narażać ludzi mi najbliższych, już niemłodych, na tak ciężką wędrówkę – znowu w nieznane, choć raz w nieznane radosne. Poza tym wziąłem sobie do serca rady tego oficera. Na szczęście było co jeść. Mieliśmy olbrzymie zapasy różnych konserw, mąki, serów, cukierków itp. Właśnie niemieccy kolejarze powiedzieli nam, że w wagonach kolejowych, które stoją nieopodal baraku są takie rzeczy. Każdy wziął tyle, ile chciał, a ponieważ nasi koledzy, którzy nazajutrz po wyzwoleniu pomaszerowali do stolicy, nie mogli zabrać wszystkiego ze sobą , reszta została na miejscu. Zebraliśmy wszystko do jednej sztuby i zrobili magazyn żywnościowy. Całymi dniami odbywało się gotowanie, pieczenie, smażenie. Przede wszystkim odpoczywaliśmy. Codziennie zachodzili jacyś nowi goście. Przyjmowaliśmy różnych wędrujących ludzi, powracających z obozów, z niewoli, z przymusowych robót. Wszystko to było głodne. Zawsze odchodzili zaopatrzeni w prowiant na drogę. Pewnego razu ledwie dowlókł się jakiś głodny i podobnie jak nasi koledzy ciągnął do Wrocławia. Bawił u nas tydzień. Odżył trochę, wziął wałówkę i udał się z powrotem do kamiennej Góry. Czasu było dużo. Codziennie wędrowałem do miasta, aby zobaczyć, co się dzieje. Władzę w Wałbrzychu sprawował radziecki komendant wojenny major Pachamow. Urzędnicy niemieccy nadal sprawowali swoje funkcje. Wszystkim zamieszkującym miasto wydane zostały kartki na chleb i mięso. Były to normy niewielkie, ale ludność miała zagwarantowane przynajmniej minimum. Była woda, gaz, światło, jeździły tramwaje i trolejbusy, cały organizm miejski funkcjonował prawie normalnie.”

Stanisław Bukomski Trudne dni t. III Wrocław 1962

Relacja naocznego świadka – Martha Franke

Relacja Marthy Franke przedstawiona przez jej córkę w czasopiśmie Waldenburger Heimatbote, mówi o tym samym okresie, o którym mówił Stanisław Bukomski. Jakże jednak odmienne jest to zeznanie.

Matha Franke mieszkała w Waldenburgu Dittersbach Hindenburgstr. 269, czyli obecna ulica Niepodległości 269. Na poniższym zdjęciu mamy ten dom. To rzut beretem od Dworca Głównego.

Zdj. 5 Wałbrzych Niepodlehłości 269 Zdj. Google
Zdj. 5 Wałbrzych Niepodlehłości 269 Zdj. Google

“Pokryty rosą majowy poranek napawał smutkiem i nikt nie cieszył się z rozkwitu przepięknej wiosennej przyrody. Zarządzono do południa ewakuację ludności cywilnej z Waldenburga (Wałbrzycha) i od wczesnych godzin porannych ruszyły kolumny uciekinierów, wozami i samochodami, a najczęściej pieszo mozolnie mienie z sobą taszcząc, ku granicy kraju, poprzez Sudety, naprzeciw amerykanom, którzy mieli im zapewnić bezpieczeństwo. Przechodzili koło nas i baliśmy się bardzo. Ale jak opuścić swój dom? Kufry były spakowane i wózki ręczne gotowe do odjazdu, stały przed drzwiami. Ale nikt z lokatorów nie chciał być pierwszy i pocieszał się tym, że przecież inni jeszcze tu są.”

Waldenburger Heimatbote
Zdj. 6 Ucieczka. Zdjęcie przykładowe
Zdj. 6 Ucieczka. Zdjęcie przykładowe

“Gdy tak rozmyślaliśmy, przestraszyło nas kilka potężnych wybuchów. Wyzute z sumienia elementy wysadziły tory na wiadukcie oraz wjazd do tunelu. Na szczęście nie udało im się wysadzić filarów wiaduktu. Ograniczeni w swym zadufaniu myśleli, że powstrzymają Rosjan. Nie pomyśleli, że przy tym zatrzymają zaopatrzenie, krzywdząc ludność. Ehrenmal (Mauzoleum) w Wałbrzychu był, także wysadzony. Koło południa jak czołgi weszły do Wałbrzycha, widać było powywieszane białe flagi w oknach. Podczas gdy o godzinie piątej trzydzieści, gdy pewien Rosjanin szalał na swoim motocyklu nie było jeszcze żadnej.”

Waldenburger Heimatbote
Zdj. 7 Armia Radziecka. Zdjęcie przykładowe
Zdj. 7 Armia Radziecka. Zdjęcie przykładowe

“Oczekiwaliśmy z bijącym sercem nieprzyjaciela. Piechota na samochodach ciężarowych, działa, samochody z oficerami itd. przetaczały się z hukiem koło nas, podczas gdy czołgi szły ulicą Friedländer Straße. Następny dzień przyniósł nam wizytę Rosjanina, strach i przerażenie. Pierwszego Rosjanina przyprowadziła z sobą pani Kube, która chciała wyjść człowiekowi na przeciw. Wieczorem około godziny za piętnaście jedenasta, także pani Stockel która nikogo nie oczekiwała, przy otwieraniu drzwi przerażona, zobaczyła przed nimi Rosjanina. Nie miał on jednak żadnych życzeń i szybko odszedł. Pan Böhm, który z pierwszymi Rosjanami jazdę propagandową przedsięwziął, przeżywał pierwsze rozczarowanie, gdy przed drzwiami domu siedząc, jego buty przeciw paru starym kaloszom zamieniono i wszystkie sześć koni do Rosjan oddać musiał. Z dnia na dzień gromadziły się skargi z powodu plądrowania i zgwałcenia, i pomimo, że takie wykroczenia jak najsurowiej zabronione były, nie byliśmy dniem i nocą już pewni swojego bezpieczeństwa przed podobnymi niespodziankami. W wielkim strachu żyły szczególnie młode dziewczyny, które w dzień w miarę możności chowały się, albo w mało korzystnym przebraniu okazywały się. Tak samo próbowano ukrywać inne rzeczy. Starano się stworzyć wrażenie, że mieszkania były dopiero, co obrabowane. Nocą pięć kobiet spało u Köhlera, na sianie na strychu, myśląc, że tam będzie bezpiecznie. Ustawienie ciężkiego działa przeciwlotniczego w pobliżu naszego domu oraz przygotowania Mongołów do wymarszu wraz z informacjami o bezwzględnej kapitulacji, wywoływały nowe zamieszanie. Szczególnie tragiczne następstwa miał ten fałszywy meldunek dla naszego sąsiada Köhlera, mając manię prześladowczą zwariował, co skończyło się umieszczeniem go w szpitalu. Liczba samobójstw znacznie wzrosła, w samym tylko Wałbrzychu wynosiła ona w pierwszych 10 dniach ponad 300. Rozporządzenie, że wszystkie odbiorniki radiowe należy oddać, uderzyło nas bardzo, i z ciężkim sercem rozstawaliśmy się z nim jak z naszym przyjacielem. Teraz jesteśmy od wszystkich wydarzeń światowych odcięci, bez gazety i bez pełni świadomości tego, co ponad nad nami ustalone będzie. Do rozmyślania zostawało nam w istocie mało czasu, ponieważ prawie każdy dzień przynosił nowe zdarzenia i wyzwania. Z głęboką litością widzieliśmy przechodzących przed domem 6000 niemieckich więźniów, którzy w okolicy Königgrätz (Hradca Kralowe) walczyli. Pewna liczba z nich miała tu rodziny i musiała teraz, iść w ciężką drogę i niepewną przyszłość. Kiepsko powodziło się Volksgenossen (aryjczykom), którzy za traktowanie uwięzionych Rosjan i innych, oraz swoje poglądy byli zadenuncjowani. Tak pokazał się przy panu Wenzelu, zwolniony z obozu koncentracyjnego człowiek, który widział zastrzelenie rosyjskiego żołnierza. Wenzel mógł się przed tym zabezpieczyć, ale nie zdążył.”

Waldenburger Heimatbote

Jeden czas dwa oblicza.

Obydwa powyższe teksty opisują zdarzenia i emocje jakie towarzyszyły przebywającym w Waldenburg i Schl. (Wałbrzychu) w maju 1945 roku. To samo miasto, a jakże odmienne relacje. Pokazują nam historię postrzeganą z dwóch różnych perspektyw. Warto zanurzyć się w takie wspomnienia, aby zrozumieć to miasto.

5 1 oceń
Ocena
Tomasz Jurek

Jestem pasjonatem historii i eksploratorem. Od wielu lat, poznaję i staram się wyjaśnić - tajemnice Dolnego Ślaska. Przyszedł czas, aby udostępnić tę wiedzę innym.

  • 1
Subskrybuję i wyrażam zgodę na pobranie moich danych - adres e-mail
Powiadom o
guest

4 Komentarze
najstarszy
najnowszy
Odpowiedzi zwrotne
Zobacz wszystkie komentarze
ulli
ulli
10 maja 2021 18:47

bardzo czekawa historia

Tomek
Tomek
26 maja 2021 12:07

Fajnie się czyta takie wspomnienia , ale lepiej nie doświadczać takiego czegoś na własnej skórze.

4
0
Co myślisz? Proszę o komentarz.x