Rozmowy z Edwardem cz. 3
Podziel się
Kontynuujemy temat.
W tym wpisie przedstawię kilka nowych tematów oraz fragmenty nagranych przeze mnie wypowiedzi Edwarda Zbierańskiego. Nagrania zostały sporządzone podczas wizji lokalnej w terenie w Lubiechowie i okolicach. Jeszcze wtedy Edward poruszał się samodzielnie. Podczas następnych wizji lokalnych nosiliśmy Edwarda na krześle. Do Lubiechowa przywoził go Andrzej Boczek.
Zaminowane mosty i pewne wydarzenie.
Posłuchajmy co powiedział Edward.
W tym nagraniu Edward nie powiedział tego co usłyszałem u niego w domu w Piławie. Po wyciągnięciu tych ładunków minerskich wykombinowali z niemieckimi kolegami i podłożyli te kostki trotylu pod stertą kamieni przy polnej drodze powyżej Lubiechowa w kierunku na Sztolnię Daisy. Podpalili lont i traf chciał, że pojawił się rolnik wiozący gnój na pole wozem. Eksplozja nastąpiła moment po tym jak wóz minął tą stertę kamieni. Całe szczęście, że nikt nie ucierpiał, a gospodarz nie zgłosił wydarzenia. Gdyby zgasił cala rodzina Edwarda by zginęła lub trafiła do obozu.
Ewakuacja w kierunku Czech.
Posłuchajmy co powiedział Edward.
Muszę tu dodać parę faktów, których nie ma w nagraniu, a mówił o nich Edward.
Pierwsza ewakuacja, która miała być wieczorem 1 maja 1945 r, została odwołana. Właściwa ewakuacja ruszyła następnego dnia 2 maja 1945r. Szliśmy w kierunku Szczawienka. Nasz przemarsz został zatrzymany przez Niemców w okolicach zakładu Fiebig (obecnie salon Skoda). Tam nas zatrzymano. Usłyszeliśmy potężny wybuch, odczekaliśmy chwilę i dopiero nas puścili.
Tego nie ma w tym nagraniu.
Próba powrotu do domu do Szczekocin.
Po powrocie z ewakuacji i po kilku dniach pobytu w Lubiechowie. Rodzice Edwarda podjęli decyzję o powrocie do domu do Szczekocin. Ojciec Edwarda znalazł w Lubiechowie wojskowy motocykl. Edward wraz z ojcem na tym motocyklu wyjechali na rozpoznanie w kierunku Wrocławia. W Świebodzicach zatrzymał ich sowiecki patrol wojskowy. Chodzili wokół motocykla i cmoktali. Przepytywali ojca kim jest i skąd ma taki motocykl. Potem stwierdzili, że muszą im zabrać ten motocykl ale, że są polakami to dadzą im za niego rower. Edward z ojcem wrócili z rowerem do Lubiechowa.
Następna wyprawa do domu zaczęła się za kilka dni. Tym razem furmanką z jednym koniem i dobytkiem na wozie. Jechali na Breslau. Gdy dojeżdżali do autostrady widzieli dymy nad miastem. Postanowili, że nie będą wjeżdżali do miasta lecz pojadą w kierunku na Opole. Za Opolem skręcili na boczne drogi w kierunku na Częstochowę.
Jechali dalej w większości polnymi drogami i przez lasy. W pewnym momencie natknęli się na bandytów – Edward mówił, że polskich szabrowników udających się na Dolny Śląsk, którzy zabrali im wóz i konia, a w zamian dali mały wózek. Oczywiście stracili też dobytek.
Za moment trafili się drudzy bandyci – to też byli Polacy, którzy zabrali im i ten wózek. Zostali bez niczego.
W najbliższej miejscowości udali się na posterunek milicji. Powiedziano im, ze zlodzi nie uda się złapać, ale po co maja się narażać w dalszej drodze, Dolny Śląsk ma być polski może lepiej tam wrócić.
I wrócili. W Piławie Górnej na Dolnym Śląsku Edward spędził swoje dorosłe lata życia i tu umarł.
Podsumowanie.
Nie zamieściłem tu wszystkich informacji, które usłyszałem od Edwarda Zbierańskiego. Pewne tematy muszą na ten moment pozostać tajemnicą.
Chciałbym tu podziękować Andrzejowi Boczkowi za kontakt i wspólne wyjazdy z Edwardem.
© Licencja na publikację
© Wszystkie prawa zastrzeżone
Bardzo ciekawie opowiada Pan Edward, szczególnie ciekawe jest podejście przeciętnego Niemca do robotników przymusowych. Całkiem inne niż znamy z mediów. Czekam na kolejne takie publikacje .
Dlatego właśnie to robię, aby przedstawiać fakty i prawdę historyczną.
Pozdrawiam