Czescy robotnicy w Breslau 1942-1944
Podziel się
Zdenek Tmej Breslau.
Najsłynniejsza kolekcja fotograficzna czeskiego fotografa Zdenka Tmeja (1920–2004) Totaleinsatz pochodzi z lat 1942–44, kiedy to autor był zmuszany do ciężkich prac fizycznych we Wrocławiu. Naświetlał swoje zdjęcia w ekstremalnych warunkach oświetleniowych i na miejscu wywoływał zdjęcia. To uchroniło ich przed rekwizycją przez gestapo, które uznało zdjęcia za pamiątki. Bezpośrednio po wojnie stało się jasne, że była to fotografia całkowicie wyjątkowa: nie było innego tak pouczającego i artystycznie doskonałego wizualnego oświadczenia o nazistowskich praktykach niewolniczych. Dokumenty o wartości historycznej ukazały się po raz pierwszy w formie książkowej w wąskim wyborze “Alfabet mentalnej pustki – Abeceda Dusvniho prazdna” zaraz po zakończeniu wojny.
Zbiór tych zdjęć stanowi najobszerniejszy i najbardziej ekskluzywny cykl, nie mający sobie równych ani w Czechach, ani w całym świecie fotografii.
Najważniejszy jest człowiek na zdjęciach Tmej-a. W tych wojennych jest uchwycony w jego codziennym życiu w pracy, podczas posiłku i odpoczynku. Tak toczyło się życie, z wyjątkiem zabawy i rozrywki w miejscowym burdelu. Mieściły się w nim także kobiety oznaczone jako „Nur für ausländer” – tylko dla obcokrajowców, aby nie plamić rasy niemieckiej.
W okresie Protektoratu był już profesjonalnie wyszkolonym fotografem. Przed wojną zadbali o to najlepsi – fotograf Karel Hájek dając mu staż w wydawnictwie Melantrich oraz chemik, znawca technologii fotograficznej Přemysl Koblic. Nie był amatorem ani przypadkowym fotografem. Był profesjonalistą w swoim fachu.
Pobyt Zdenka Timeja w Breslau.
W okresie protektoratu wszyscy starali się o oficjalne zatrudnienie, pozostałych wysyłano do obozów pracy. Tmej się tym nie zajmował, ufał, że jego status nie zostanie zauważony ze względu na chaotyczne warunki panujące w urzędzie pracy – tak się złożyło, że pewnego dnia w 1942 r wszystko się zmieniło. Na karcie powołania było napisane: Do końca wojny. Jeszcze zanim wsiedliśmy do wagonów, które czekały na odjazd, organizatorzy dali nam bochenek chleba i sznur kiełbasek. Z głośników ryknęło, że Niemcy zajęli Stalingrad i otoczyli Leningrad”.
Tmej przybył do Wrocławia we wrześniu 1942 r., gdzie jego zadaniem było rozładowywanie listów z wagonów. Przywiózł ze sobą aparaty Contax i Rolliflex – sprzęt do założenia ciemni sprowadził nawet z Pragi – a Niemcy pozwolili mu robić zdjęcia, traktując je jako zwykłe “pamiątki”. Pracownicy mieszkali w dawnym zajeździe, więc otoczenie nosi ślady raczej (dawnej) elegancji niż biedy – chociaż pomieszczenia zostały przebudowane, wysokie łukowate okna, bogato obramowane lustra, ozdobne sufity i wygięte drewniane krzesła to znaki reprezentujące minioną, piękniejszą epokę. Bieda staje się o wiele bardziej widoczna w drobnych, poetyckich szczegółach: podarte ubrania, postrzępione materace, kiepskie jedzenie, świece, zebrane niedopałki papierosów. Starannie skomponowane sceny Tmeja pokazują, jak jedzą – robotnicy przymusowi, śpią, grają w karty, odpoczywają, bawią się – nie ma wzruszeń, tortur, brutalności, ale czuć smutek, małe ludzkie cierpienia, wyczerpanie nie tylko fizyczne, ale i duchowe i poziom mentalny. Wizerunek Hitlera, symbol władzy państwowej, czuwa nad – nawet nad inspektorami, na jednej fotografii stary niemiecki inspektor śpi na łokciu, a jego widoczne wyczerpanie wyraźnie kontrastuje z szybującym orłem cesarskim na nakryciu głowy i portretem Führera w tle. Jednostki wyrwane z naturalnego środowiska i życia mogły w wyczerpującym cyklu upływu czasu przeżywać coś w rodzaju czyśćca. Na jednej fotografii stary niemiecki inspektor śpi na łokciu, a jego widoczne wyczerpanie wyraźnie kontrastuje z szybującym orłem cesarskim na nakryciu głowy i portretem Führera w tle.
Zdeněk Tmej obrabiał naświetlone filmy i fotografie w zaimprowizowanym laboratorium w łazience. Pierwszą selekcję zmuszono do pokazania gestapo. Nie zastrzelili Tmej-a za to. Chociaż to co zrobił, było bardzo niebezpieczne. Później autor opowiadał o tym: „Fotografia w Niemczech szła całkiem dobrze, ale nie do końca. Pewnego dnia, gdy wracałem z miasta do swojej kwatery, w kącie czekał człowiek i ostrzegał mnie szeroko otwartymi oczami: „Uciekaj szybko, oni czekają na ciebie Gestapo!” Co teraz? Wyjmij i wyrzuć film z aparatu? Co tak naprawdę jest na tych zdjęciach? W większości ludzie odpoczywający w zaimprowizowanym kwaterze, w holu starego pubu. Musiałem zostać przez kogoś ostrzeżony. Spokojnie wszedłem do kwatery, gdzie zaczepiło mnie dwóch młodych gestapowców w dopasowanych mundurach. „Herr Tmej? Słyszeliśmy, że robisz tu zdjęcia. Wiesz że jest tu port i nie można robić zdjęć na zewnątrz? Czy możemy zobaczyć zdjęcia?” Pokazałem im więc zestaw około 50-70 fotografii. Zbadali go dokładnie. Wtedy zdałem sobie sprawę, że było zdjęcie, na którym na ścianie wisiał wielki portret Hitlera, a przed nim na sznurku wisiał napis Schluss lub koniec. Więc teraz będzie po mnie. Nic nie było, gestapo przejrzało zdjęcie nie zauważając szczegółów. Salutując podziękowali i wyszli. Po tym doświadczeniu zamiast być bardziej ostrożnym, stałem się jeszcze bardziej bezczelny”.
Obóz Czechów we Wrocławiu.
Obóz Czechów we Wrocławiu (Breslau), a właściwie noclegownia – jak ją nazywali, bo większość czasu spędzali w pracy, mieścił się pod adresem Kleczkowska 33 w restauracji z salą taneczną i ogrodem “zum Bergkeller”. Do spania służyły sienniki wypełnione papierowymi wiórkami leżące bezpośrednio na podłodze, które na dzień składano za przepierzenie sali. To był ich dom w którym spędzali wieczory przy grze w karty lub spali ze zmęczenia zaraz po przyjściu z pracy. Otrzymywali, też tam posiłki.
W niedziele mogli przebywać cały dzień w sali. To był ich cały świat, po za nieczęstymi wyjściami na miasto – dzielnica Nadodrze i Ołbin. Ale sala była też wykorzystywana do wypłacania rent wdowom, po żołnierzach I Wojny Światowej.
Gdzie pracowali?
Pracowali przy przeładunkach towarów, czyszczeniu lokomotyw, naprawie torów i podtorza w porcie rzecznym we Wrocławiu oraz stacji kolejowej Nadodrze. Nie możemy oczywiście – patrz wyżej kontrola Gestapo, spodziewać się zdjęć z miejsc ich pracy. Choć kilka przetrwało.
Wątek kobiet w zdjęciach Tmeja.
Zdenek Tmej wykonał seki zdjęć w czasie swojego pobytu we Wrocławiu (Breslau). W sieci dostępne jest kilka dziesiątek. W większości z nich widzimy zmęczonych ciężka pracą ludzi. Ale mamy też zdjęcia z burdelu do którego chodzili Czesi. Oczywiście usługi były płatne. Nadzorca starał się w taki sposób rozładować stres u niewolników. Na zdjęciach mamy nie tylko Czechów. Są Polacy, Ukraińcy, Francuzi, a nawet Chińczycy. Przedstawię tu tylko kilka, bo nie to jest najważniejsze w tym artykule.
CDN…
Ten artykuł jest wstępem do porównania warunków pracy i życia w tamtym okresie robotników czeskich na terenie Dolnego Śląska. W następnym artykule pokażę zupełnie odmienne warunki i analizę – co z tego wynika.
Ciekawy materiał, pokazuje jak Niemcy traktowali robotników przymusowych( Czesi, Francuzi, Włosi) . Dla porównania przydał by się artykuł ja traktowali niewolników ( Polaków, Żydów, Rosjan). Burdele zaś czy to dla robotników przymusowych czy dla więźniów obozów koncentracyjnych to temat drażliwy . Pamiętam jak o burdel obozowy spytałem przewodniczkę w Auschwitz ,po zadaniu pytania wiedziałem co to znaczy wzrok bazyliszka 😁