Wyjścia awaryjne z systemów podziemnych
Podziel się
Wyjścia awaryjne z systemów podziemnych.
W kontekście bezpieczeństwa wojskowych, a także cywilnych obiektów podziemnych kluczowym elementem zapewnienia bezpieczeństwa, czy to żołnierzy, czy też osób cywilnych jest zapewnienie możliwości ewakuacji w przypadku zniszczenia standardowych wejść, do kompleksów podziemnych lub schronów.
Jest to tym bardziej istotne w przypadku, gdy w takim obiekcie miały przebywać setki osób personelu wojskowego lub cywilnego. Nie można było sobie pozwolić na ich śmierć pod ziemią. Kluczową sprawą była możliwość ewakuacji po ustaniu zagrożenia.
Postaram się pokazać jak to realizowano, na przykładzie twierdz podziemnych we Francji, Czechosłowacji i Niemczech.
Jak to zrealizowano na Lini Maginota?
Na Lini Maginota zapewniono załogom twierdz podziemnych wyjścia ewakuacyjne. Z chodnika podziemnego wchodziło się do szybu, którym po drabince wchodziło się wyżej. Po dotarciu na górę, należało uruchomić dźwignią klapę zsypową, która uwalniała zasyp w górze równoległego szybu i blokujący go rumosz skalny opadał do dolnej części szybu, odblokowując szyb.
A jak to zrobiono w twierdzach na terenie Czechosłowacji?
Czesi mieli trudniejsze zadanie, bo ich podziemne twierdze zostały wybudowane na większej głębokości. Ponieważ budowali je pod nadzorem i przy wsparciu francuskich inżynierów, którzy budowali Linię Maginota, to zastosowano podobne rozwiązanie. Różnicą jest tylko dodatkowy szyb o przekroju kwadratowym z klatką schodową, prowadzący do właściwej komory z której wychodził szybik z klamrami (przy równoległym szybiku zasypowym) do klap otwierających zsyp i wyjście.
Pierwszy ewakuujący się żołnierz, wchodził do góry klatką schodową w szybie. Potem po klamrach, wąskim szybikiem do góry z komory na końcu klatki schodowej. Po wejściu na górę tego szybiku, dźwignią zwalniał klapę zsypu i piach ponad klapą w równoległym szybiku spadał w jego dolną część, odsłaniając górną. Wtedy żołnierz otwierał właz do równoległego szybiku i wychodził – po klamrach, tym szybikiem do góry. Zanim się jednak wydostał musiał usunąć (nad sobą) blachę z nadsypaną na 5 – 10 cm darnią, blokującymi wylot szybiku.
Należy zauważyć, że szybik równoległy zasypany piaskiem, który wychodził na powierzchnię miał wymiary 80 x 80 cm. Gdyby nawet został znaleziony przez atakujących twierdzę, to był osłaniany przez jedną z kopuł bojowych. Odkopujący z piasku szyb musiałby pracować głową w dół. Po zejściu do klapy zsypu, w ścianie bocznej był właz wyjściowy, zamykany od wewnątrz. Właz był z grubej i wzmocnionej płyty stalowej. Próby jego otwarcia palnikiem lub narzędziami w takich warunkach były niewykonalne.
Co mamy w Riese?
Zawsze zastanawiało mnie czy Niemcy wykorzystali fachowców, którzy budowali Linię Maginota i linię podziemnych twierdz w Czechosłowacji na terenie swoich budów w Riese. Głupotą byłoby nie skorzystać z takiej wiedzy i umiejętności. Nie wierzę aby nie mieli o nich wiedzy i do nich nie dotarli.
Patrząc na to jak budowali wyjścia ewakuacyjne Francuzi i Czesi, można stwierdzić, że odnalezienie otworów wyjściowych w terenie graniczy z cudem. I o ile odnalezienie wyjść wzorowanych na tych rozwiązaniach nie jest możliwe, to Niemcy stosowali jeszcze inne rozwiązanie.
Kamuflowali takie wyjścia w systemach ujęć wodociągowych.
Mamy ujęcie wody. W środku “terenu wodonośnego” jest prostokątna studnia – szyb. Drabinka zejściowa prowadzi nas na stalową platformę. Z platformy obok jest inna drabinka, która prowadzi nas niżej. Na dole w węższym boku była otwierana pod katem 45 st. klapa wejściowa, prowadząca do wąskiego wysokiego na 1,80 m betonowego chodnika, o długości 5 m, zakończonego betonową sześciokątną komorą. W tej komorze nie ma żadnych rur kamionkowych lub stalowych doprowadzających wodę ze źródła.
Studnia (szyb) ma głębokość 10 m.
Teren otoczony jest normalnymi okrągłymi studniami, które zbierają wodę dookoła studni prostokątnej i odprowadzają ją do zbiornika położonego niżej. Pełnią one rolę zapewnienia odwodnienia terenu wokół studni prostokątnej. Dodatkowo są elementem ujęcia wody jak i kamuflażem.
Konkluzja.
Z wielu moich rozmów z osobami, które mieszkały w Górach Sowich i one same lub ktoś z ich rodzin chodzili po tym terenie, wspominają dziwne klapy w gruncie. Betonowe studnie, którymi można było zejść do chodników podziemnych. Te miejsca były sukcesywnie niszczone. A wszelkie po nich ślady zacierane. Kto to robił i po co? Osadnicy, aby ich dzieci nie wchodziły do miejsc niebezpiecznych. Leśnicy, w “ramach upraw leśnych”. Inne niezidentyfikowane osoby.
Jeżeli więc natraficie w terenie lub w lesie na dziwne miejsce, gdzie nie chce rosnąc trawa lub wydaje się wam, że jest tam bardziej sucho lub mokro niż obok, to … zobaczcie co może się tam kryć. Zdjęcie poniżej.
© Licencja na publikację
© Wszystkie prawa zastrzeżone
Jak zwykle klasa sama w sobie, z odniesieniem do tła innych ówczesnych rozwiązań. Zasadniczo tylko jedna wada. Kurczę za rzadko Pan pisze. Z taką niecierpliwością czekam kolejnego wątku, kolejnej porcji wiedzy…. Ale i pytanie.GDZUE na Boudzie było wyjście. I ile? Jedno na cały kompleks? Tego niedosyt. No i tam chronione ogniem kopuł samej twierdzy. A tu? Tylko pasywna ochrona przez maskowanie?
Dziękuję. Postaram się pisać częściej. Na pana prośbę poprawię zdjęcie ze schematem twierdzy Bouda, gdzie za znaczę wyjście ucieczkowe. Obiekty podziemne w Riese były obiektami produkcji wojskowej i laboratoriami. Dopiero w roku 1943 rozpoczęto budowę obiektów dla dowództwa w systemie analogicznym do Berghofu w Obersalzbergu. Wcześniejsze obiekty miały wyjścia “wodociągowe” – tak je nazwę. Te z 1943 roku – podejrzewam, ze mają już w systemie jak na Lini Maginota i w Czechach. Pozdrawiam
Bardzo ciekawy materiał. Mam tylko jedną uwagę. Na logikę – przedstawione rozwiązania francuskie i czeskie (z zabezpieczeniem wyjść piaskiem) mają zastosowanie do innego problemu niż te “niemieckie”. Chodzi w nich o zabezpieczenie i możliwość WYJŚCIA awaryjnego z wnętrza obiektu. Nie da się nimi szybko wejść z zewnątrz do środka. Rozwiązanie niemieckie – z wodą – jest odwrotnością “piaskowych”. Z zewnątrz można zamknąć dopływ i odblokować odpływ aby uzyskać dostęp do wnętrza obiektu.
Cześć. Zgadzam się z tobą. Bardzo dobrze analizujesz. Publikując ten artykuł, chodziło mi o pokazanie różnych rozwiązań. Pozdrawiam.
A gdzie jest zrobione zdjęcie tytułowe? Coś podobnego było chyba w Ludwikowicach, ale tam nie dotarłem.
Czechy – Hanicka. Pozdrawiam